Od kilku lat jeździmy na nartach. Z większymi lub mniejszymi sukcesami, ale co nieco juz potrafimy. Najlepiej idzie dzieciakom - te uczą się najszybciej, mają mnóstwo zapału i odwagi. My z mężem czasem zrażamy się po kolejnym upadku, ale za chwilę próbujemy znowu. Ferie to czas burzy mózgów. Nie stać nas jeszcze na wyjazd w Alpy, ale zawsze staramy się wybierać miejsca, gdzie są wyciągi i nartostrady o różnym stopniu trudności. Tym razem postanowiliśmy spędzić ferie w Szklarskiej Porębie. Zarezerwowaliśmy nocleg w pensjonacie blisko stoku, aby nie musieć targać daleko całego sprzętu. Z miejscami parkingowymi w sezonie krucho, więc tym bardziej zależało nam na dogodnej lokalizacji. W Szklarskiej Porębie jak zwykle tłumy ludzi, bo pogoda dopisała i było mnóstwo śniegu. Kolejki do wyciągu były spore, ale ponieważ stoki są oświetlane, mogliśmy zrobić przerwę na obiad i po południu wrócić na luźniejszy już stok. Dzieciaki tak szalaly, że trudno było zagonić je do pokoi. Tam już czekała gorąca herbata i ciepła kolacja - idealne zakończenie dnia. I tak spędziliśmy całe ferie. No może niecałe, znaleźliśmy też czas na obejrzenie najładniejszych miejsc - wodospadów, muzeów i pochodzenie po mieście. Wyjazd był super, jesteśmy dość liczną rodzinką, więc otrzymaliśmy zniżki na nocleg, na karnety na wyciąg - czuliśmy się niemal jak grupa zorganizowana w Szklarskiej Porębie!